Print this page
czwartek, 28 sierpień 2014 23:08

Ksi?dz Marek Dro?dzik: „Praca ksi?dza to praca z lud?mi, kt?rym trzeba wskaza? drog? do Boga”

I nie wa?ne jest to, gdzie to zrobisz, jest przekonany proboszcz ko?cio?a pw. Podwy?szenia Krzy?a ?wi?tego ksi?dz Marek, kt?ry opu?ci? rodzinn? Polsk?, ?eby s?u?y? na Ukrainie.

S?ysza?am o nim dawno i nie tylko od moich przyjaci??, ale tak?e od parafian ko?cio?a, w kt?rym obecnie pracuje ks. Marek. Ka?dy, kto go zna, m?wi? to samo – trzeba z nim przynajmniej raz porozmawia?, ?eby zrozumie?, jakim cz?owiekiem jest ten m??czyzna. Kiedy przysz?am po raz pierwszy do ko?cio?a i zobaczy?am, jak komunikuje si? z parafianami, a potem porozmawia?am z nim kilka minut, by?am zdumiona i zafascynowana ciep?em oraz jak?? jasn? mi?o?ci? do ?wiata i ludzi, kt?r? wyczuwa?am w ka?dym jego s?owie, spojrzeniu. A rozmawiaj?c z nim o jego ?yciu zrozumia?am jeszcze jedno: jest kap?anem od Boga, i nic dziwnego, ?e B?g wezwa? go, by s?u?y? ludziom. Tylko tacy jak on mog? otwiera? dla innych ?wi?t? prawd?.

Ba? si?, bo my?la?, ?e nie jest godny takiego powo?ania.

Urodzi? si? w Polsce, w ?ywcu, po?o?onym 100 kilometr?w od Krakowa.

– A jeszcze jestem g?ralem, urodzi?em si? w g?rach – m?wi? ks. Marek. – I oto ju? 17-ty rok, jak jestem na Ukrainie. B?d?c drugim dzieckiem w rodzinie (ksi?dz Marek ma dwie siostry, starsz? i m?odsz?), z czu?o?ci? opisuje jak w dzieci?stwie lubi? chodzi? z rodzin? do ko?cio?a na Msz? ?wi?t?. – Jestem wdzi?czny moim rodzicom, kt?rzy wychowali mnie w mi?o?ci do Boga i dzi?ki kt?rym lubi?em chodzi? do ko?cio?a. Jeszcze jako ma?y ch?opiec s?u?y?em przy ko?ciele jako ministrant, a po lekcjach w szkole, kiedy moi r?wie?nicy prowadzili ?ycie towarzyskie, udawa?em si? do ?wi?tyni. Oczywi?cie, te? lubi?em odpocz?? z przyjaci??mi, ale zawsze zagospodarowywa?em sw?j czas tak, aby zd??y? na Msz?. To zawsze by?o to dla mnie bardzo wa?ne.

Mimo to, wed?ug s??w ks. Marka, ba? si? nawet my?le?, ?e zas?uguje, aby zosta? ksi?dzem, zw?aszcza gdy odwiedzi? seminarium, w kt?rym zobaczy?, jak ucz? si? klerycy.

– Powiedzia?em sobie: nie, jestem taki niegrzeczny, B?g nie chce mnie, niech ucz? si? inni – zas?uguj? na to – opowiada?. – I poniewa? ca?e ?ycie uprawia?em sport (szczeg?lnie lubi? pi?k? no?n?), uko?czy?em szko??, postanowi?em dosta? si? na studia na Uniwersytet Jagiello?ski na Wydzia? Wychowania Fizycznego lub Wydzia? Ekonomii – gdzie si? uda. Zd??y?em nawet zda? egzaminy na wychowanie fizyczne, o czym opowiedzia?em ksi?dzu, kt?ry uczy? mnie katechezy, po czym ten opowiedzia?, ?e w Krakowie jest r?wnie? seminarium i zapyta?, czy nie chcia?bym tam si? dosta?. I, szczerze m?wi?c, bardzo si? ba?em, ale przekona? mnie. Ale sp??ni?em si? z dokumentami, dlatego trafi?em na list? rezerwow?, do kt?rej zosta?em wpisany jako ostatni. Dlatego nie spodziewa?em si? na nic szczeg?lnego.

Ale, by? mo?e, B?g potrzebowa?, ?eby ten cz?owiek, jak r?wnie? ca?a ?semka z tej listy, zosta? ksi?dzem. Niekt?rzy kandydaci nie dostali si? na studia, to umo?liwi?o Markowi zasi??? przy seminaryjnym biurku razem z innymi ch?opcami, kt?rzy r?wnie? si? sp??nili. Ale nawet gdy po raz pierwszy jecha? do seminarium, to wci?? si? waha?.

– Pami?tam, usiad?em na ?awce w pobli?u seminarium i my?l? – i?? czy nie – za?mia? si? ksi?dz. – Ale jednak si? odwa?y?em i poszed?em, chocia? wielu z ch?opc?w nie dotrwa?o do ko?ca i rzuci?o nauk?. Nast?pnie przez 11 lat pos?ugiwa?em w Polsce i 17 lat ju? – na Ukrainie.

Zobaczywszy zniszczony ko?ci?? w Brzozdowcach, zap?aka?em

O pierwszych swoich wra?eniach z Ukrainy ks. Marek opowiedzia? bardzo entuzjastycznie. A zw?aszcza o tym, dlaczego zdecydowa? opu?ci? Polsk?, gdzie wszystko mia? uporz?dkowane.

– W Polsce, w przeciwie?stwie do Ukrainy, wszystko jest inaczej. 95 procent Polak?w to s? osoby wierz?ce. Mamy wiele ko?cio??w, kt?re zawsze s? otwarte. Zatem edukacja religijna od dawna ma bardzo wa?ne znaczenie. Natomiast na Ukrainie, jak wiemy, od d?u?szego czasu nie by?o struktur ko?cielnych. Kiedy po raz pierwszy przyjecha?em tutaj, by?em pod wra?eniem. Przywie?li?my wtedy Ca?un Tury?ski do Brzozdowiec w obwodzie lwowskim. Zobaczywszy poniszczony ko?ci?? bez dachu i o?tarza, zap?aka?em. Zw?aszcza gdy patrzy?em na twarz Matki Boskiej we wn?ce jednej ze ?cian ?wi?tyni: wok?? niszy by?y ?lady kul, z kt?rych ?adna nie trafi?a w cel. Wtedy na Ukrainie by?em przez trzy dni, a gdy wr?ci?em do Polski, (mia?em du?? parafi? z 12 tysi?cy ludzi), poczu?em ch?? powrotu. Powr?ci?, ?eby s?u?y? ludziom tutaj, o czym opowiedzia?em swojemu przyjacielowi, ksi?dzu Darku. Wtedy odm?wiono mi wyjazdu na Ukrain?. By?em bardzo zaskoczony, ale jako pos?uszny ksi?dz by?em zmuszony si? podda?. Zaledwie dziewi?? miesi?cy p??niej biskup wezwa? mnie do siebie ponownie i wreszcie pozwoli?, co z kolei zaskoczy?o mnie jeszcze bardziej. Ju? po rozmowie z nim zrozumia?em, ?e to by? test, poniewa? najpierw na ochotnika zg?osi?o si? nas jecha? na Ukrain? trzech, a ju? kiedy biskup wezwa? nas ponownie, zgodzi?em si? tylko ja.

W taki spos?b ks. Marek okaza? si? na Ukrainie, tu zmieni? trzy parafie. Najpierw, jak przyznaje si?, by?o bardzo ci??ko. Przede wszystkim moralnie, poniewa? trudno by?o „przyzwyczai? si?" do obcej ziemi i obyczaj?w. Mianowicie w swojej pierwszej parafii w Mi?y?cu w rejonie starosamborskim obwodu lwowskiego przez d?ugi czas nie m?g? zrozumie?, dlaczego do takiego pi?knego du?ego ko?cio?a na Msz? w niedziele przychodzi kilka os?b, a w dni powszednie ko?ci?? jest pusty.

– By?em bardzo zaskoczony – m?wi duchowny. – Tak, na Ukrainie jest wielu wierz?cych, ale niestety nie wszyscy chodz? do ?wi?tyni. Jednak?e, jak by?o 17 lat temu i jak jest teraz – nie do por?wnania. Zawsze i wsz?dzie dobrze mnie przyjmowano, ale na pocz?tku zawsze jest bardzo ci??ko. Pomagali mi przyjaciele, kt?rych tam pozna?em. Dopiero po sze?ciu miesi?cach zda?em sobie spraw?, ?e moja s?u?ba nie powinna polega? na liczbie ludzi, kt?rzy chodz? na Msz?, a na jako?ci. Jak b?dzie jako??, to tych o?miu parafian, kt?rzy maj? by? jak aposto?owie opowiedz? innym. Zda?em sobie spraw?, ?e musz? dotrze? do ?wiadomo?ci ludzi, kt?rzy maj? odszuka? w sobie duchowo??.

Mam trzy ulubione miasta, jedno z kt?rych – Czerniowce

Na pytanie, w jaki spos?b ?ycie ksi?dza Marka zaprowadzi?o go do Czerniowiec, ksi?dz opowiada? z u?miechem i bardzo przyjemnie.

– Kiedy w Mi?y?cu dokona?em ju? wiele rzeczy, planowa?em jeszcze kilka, do mnie przyjecha? kardyna? Jaworski ze Lwowa, kt?ry przyj?? mnie na Ukrainie i powiedzia?, ?e trzeba jecha? do innego miasta. Tak wi?c drug? parafi? otrzyma?em w Medenicach w rejonie drohobyckim, tam musia?em ju? pozna? innych ludzi. Na pocz?tku by?em tam sam – nie by?o si?str, kt?re pomaga?yby, innych kap?an?w. Ale bardzo chcia?em zaanga?owa? do ko?cio?a dzieci, dlatego przede wszystkim urz?dzi?em dla nich specjalne pomieszczenie. Na pocz?tku ludzie byli zdziwieni, m?wili: „Mamy tak ma?o dzieci chodz?cych do ko?cio?a...", ale by?em pewien, ?e to tylko na pocz?tku. I si? sta?o: na pocz?tku pos?ugi w Medenicach pracowa?em z o?miorgiem dzieci, a ju? kiedy odje?d?a?em, na katechez? przychodzi?o siedemdziesi?t dwie osoby.

W Medenicach ksi?dz Marek pracowa? przez osiem lat – przeprowadzi? remont ko?cio?a, pozna? ludzi, przyzwyczai? si? do miejscowo?ci i, wed?ug jego s??w, ju? zacz?? si? cieszy?, ?e po d?ugim spacerze pod g?rk? mo?na troch? odpocz??, ale los przygotowa? mu jeszcze jedn? pr?b?. – Do mnie ponownie przyjecha? kardyna? i powiedzia?, ?e trzeba i?? dalej – z u?miechem dzieli si? wspomnieniami ksi?dz Marek. – I musz? przyzna?, ?e na pocz?tku tak naprawd? bardzo nie chcia?em, ale kardyna? da? mi miesi?c na zastanowienie si?. D?ugo my?la?em, konsultowa?em si? ze znajomymi, jeden z kt?rych powiedzia? mi, ?e cz?owiek musi si? rozwija?, a dla rozwoju ludzkiego i duchowego potrzebny jest cel. Tak wi?c okaza?em si? w Czerniowcach.

Bukowiny, jak przyzna? si? ks. Marek, nie zna?, mimo ?e by? tu – przyje?d?a? odwiedzi? ksi?dza Piotra, kt?ry przez d?u?szy okres pracowa? w czerniowieckim ko?ciele pw. Podwy?szenia Krzy?a ?wi?tego. Miasto i miejsca, kt?re pokaza? ks. Piotr, bardzo spodoba?y si? ksi?dzu, dlatego, kiedy ju? przyjecha? tutaj pracowa?, przede wszystkim zainteresowa? si? histori? Czerniowiec i wyja?ni? ciekawe dla siebie rzeczy. Okaza?o si?, ?e za czas?w austriackich na Bukowin? przyje?d?a?o du?o g?rali z miejsc, z kt?rych pochodzi ksi?dz Marek.

– Czytaj?c ko?cieln? metryk? chrzt?w z zapisami, zobaczy?em wiele takich samych nazwisk, jak moje – Dro?dzik, a tak?e Drozdyk, Drozd. Obecnie jest nawet jedna rodzina, kt?ra chodzi do naszego ko?cio?a i ma dok?adnie takie samo nazwisko. Nie wiem, czy mamy jakie? wsp?lne korzenie, ale to mnie bardzo zaskoczy?o – ?mia? si? ksi?dz.

W ci?gu tych lat ks. Marek pokocha? Czerniowce, chocia? jeszcze niezbyt dobrze zna ca?e miasto. I zeznaje si?, ?e w mie?cie, jego zdaniem, panuje jaka? szczeg?lna atmosfera:

- Mam trzy ulubione miasta na Ukrainie – Lw?w, Truskawiec i Czerniowce maj?ce swoj? niepowtarzaln? aur?.

Bukowi?czycy – szczeg?lni Ukrai?cy

Nawet mieszka?cy Czerniowiec, wed?ug s??w ksi?dza Marka, r??ni? si? od innych Ukrai?c?w, a przede wszystkim – dzi?ki swojej tolerancji. – Od samego pocz?tku by?o mi tutaj ?atwo, poniewa? Bukowi?czycy wiedz? czy przynajmniej rozumiej? j?zyk polski. A jeszcze w Czerniowcach wyczuwalna jest ludzka przyja?? i szczere zainteresowanie warto?ciami duchowymi. Nawet we Lwowie, prawdopodobnie nie ma takiej uwagi do ko?cio?a katolickiego. I to jest naprawd? mi?e, poniewa? chcemy nie tylko co? zrobi? dla swojej spo?eczno?ci, ale tak?e dla miasta, Bukowiny, Ukrainy. Kiedy, na przyk?ad, prowadzimy zaj?cia z dzie?mi, chcemy, ?eby przede wszystkim sta?y si? dobrymi obywatelami kraju. Dlatego promujemy warto?ci, na podstawie kt?rych dzieci b?d? budowa?y nie tylko swoj? przysz?o??, ale tak?e przysz?o?? Ukrainy – t?umaczy kap?an. – Nie zamykamy si? w sobie i nie pracujemy tylko dla siebie. Kiedy by? u nas Ca?un Tury?ski, byli?my bardzo usatysfakcjonowani, ?e przychodzi?o do nas wielu ludzi r??nych wyzna?, kt?rzy modlili si? w naszym ko?ciele. To jest nasze odkrycie dla wszystkich, poniewa? robili?my to z zamiarem nie tylko dla katolik?w – dla wszystkich chrze?cijan kraju. I tak si? ciesz?, ?e w Czerniowcach jest taka przyjazna atmosfera, kiedy niezale?nie od przynale?no?ci do tego lub innego patriarchatu ludzie si? jednocz?. Poniewa? mieszkamy na jednej ziemi, s?o?ce nie ?wieci osobno dla katolika, prawos?awnego czy protestanta. Podobnie B?g – jest jeden. I jestem pewien, ?e nadejdzie czas, kiedy w ko?cu si? zjednoczymy.

Niczego w swoim ?yciu nie ?a?uj?

S?uchaj?c ksi?dza Marka, instynktownie podziwiam go. Zw?aszcza gdy zdaj? sobie spraw?, ?e ?ycie ksi?dza katolika, kt?ry przy tym wszystkiego ?wiadomie opu?ci? sw?j kraj rodzinny, ?eby s?u?y? ludziom z innego kraju, nie jest mo?liwe bez wyrzeczenia si? ?ycia ?wieckiego. I, jak ksi?dz przyzna? si?, o niczym nie ?a?uje.

– Widzia?em, jak wielu ksi??y s?u?y ludziom w Polsce. Ksi?dza wybiera B?g, a my jeste?my odpowiedzialni za ten dar. Zna?em wielu, kt?rzy sami wybierali dla siebie taki los, i wszyscy p??niej opuszczali s?u?b? kap?a?sk?. Dlatego podstawow? rzecz? dla kap?ana powinno by? pragnienie s?u?y? ludziom i Bogu. Nie mamy rodziny, nasza rodzina to ludzie. Widzia?em, jak inni duchowni bezinteresownie i ca?kowicie oddaj? im siebie. Tak wi?c, maj?c taki przyk?ad, bardzo chcia?em zrobi? to samo. S?u?ba Bogu polega na tym, ?eby pracowa? z lud?mi, zw?aszcza z tymi, kt?rzy s? daleko od Boga i kt?rzy Go szukaj?. Trzeba im wskaza? drog? do Niego, ?eby ka?dy w sercu mia? odbitek twarzy Pana, kt?ry widzimy na Ca?unie Tury?skim, – przekonuje ks. Marek.

Na pytanie, je?li nagle trzeba b?dzie opu?ci? r?wnie? Czerniowce, ?eby s?u?y? w innym miejscu lub wr?ci? do Polski – co wybierze, ksi?dz odpowiedzia? uczciwie i szczerze:

– Raz w miesi?cu jestem obowi?zkowo w domu i spotykam si? z biskupem, kt?ry kiedy? zapyta? mnie, kiedy mam zamiar wr?ci? do Polski. Nie wiedzia?em, co mam mu na to odpowiedzie?. Ale nast?pnie, po zastanowieniu, zdecydowa?em, ?e chc? zosta? w Czerniowcach przynajmniej do 200-lecia po?wi?cenia naszego ko?cio?a. Dlatego w?a?nie tak powiedzia?em biskupowi, ?e je?li B?g pozwoli i zdrowie, chc? by? tutaj do tego czasu, a p??niej – zobaczymy. Wszystkiego najlepszego ?ycz? Czerniowcom, mieszka?com Czerniowiec i wszystkim mieszka?com Bukowiny!

Adela STASZKIEWICZ

T?umaczenie wywiadu z 2008 roku

„Gazeta Polska Bukowiny" № 87 (670), lipiec 2014